Sierpień rozpoczął się pełną parą i pomimo wszelkich niedogodności czas rozpocząć nasz plan biegowy i zawalczyć o zwycięstwo (czyt. dobiegnięcie do mety) w grudniu. Zdecydowaliśmy, że w czasie tygodnia każdy będzie się starał zrobić chociaż jeden bieg z listy i coś poćwiczyć, a w weekendy będziemy biegać razem. Doskonale wiem jak ciężko jest się samemu zmobilizować do coraz dłuższego biegania szczególnie o tej porze roku. Szczerze wierzę, że wszyscy jakoś przebrną przez te przygotowania i wspólnie dociągniemy do celu. Bieg w grudniu będzie super trudny, powtarzam to wszystkim w kółko do znudzenia, i będzie to ŁOJENIE DUPY po całości. Z tego też powodu trochę obawiam się o siebie, Marcina i kilka innych osób. Jeśli chodzi o mnie to z reguły biegam zgodnie z planem przez pierwsze kilka tygodni potem zaczyna mi się nudzić i wywracam cały plan do góry nogami. Marcin pracuje jak szalony i nie ma czasu na bieganie, dobrze, że chociaż jeździ rowerem do pracy 14km dziennie, zawsze to coś. Kilka osób w grupie nie przebiegło w życiu więcej niż 5km. Zawsze musi być ten pierwszy raz…
Podsumowanie pierwszego miesiąca. Treningi idą do przodu. Nie wszyscy chyba mi wierzą, że bieg będzie ciężki i dają sobie duże fory. Cóż, nie ma że boli, a będzie boleć jeszcze bardziej bez porządnego przygotowania. Większości osób udało się pobiegać i poćwiczyć co nieco w każdym tygodniu. Tutaj ukłon w stronę tych, co pracuję do 17 i już po zmroku biegali w Bury Knowl. W niedzielę Carmen, Blanca i ja przebiegłyśmy pierwsze długie wybieganie z listy! 8km w Shotover w czasie 1h13min ze 129m przewyższenia! Sukces!
Po bardzo udanym pierwszym tygodniu zaczęłam patrzeć z nadzieją w przyszłość. Niestety w kolejnym tygodniu wszyscy byli totalnie zapracowali, ale wciąż każdemu udało się wyjść na jakieś małe pobieganie. Natomiast w weekend w tym samym składzie zrobiłyśmy podobną trasę 9km w 1h8min z 148m podbiegów.
Trzeci tydzień był wyjątkowo pracowity pod względem aktywności sportowej. Najpierw pojechałam do miejscowości Brill na małą przejażdżkę rowerową, a następnego dnia z całkiem już pokaźną grupą (Ewa, Bonnie, Carmen, Blanca, David i ja) biegaliśmy wieczorem w parku Bury Knowle. Ten park jest idealny dla tych, co dopiero zaczynają z tego powodu, że jest prawie całkowicie płaski (nuuda!) z jednym maciupińkim wzniesieniem. Przebiegliśmy 4 okrążenia czyli całkiem ładnie!
Za dwa dni wróciłam do tego samego parku zrobić przyspieszenia i zamiast przewidzianych 8 zrobiłam 9. Do tej pory nie wiem dlaczego to sobie zrobiłam…
No i oczywiście weekend! Carmen, Blanca i ja pobiegłyśmy do Wheatley, miejscowości po drugiej stronie Shotover. Wracałyśmy przez łąki pełne krów. Miła i przyjemna trasa z jednym, długim podbiegiem. Miło zaliczone 10km w 1h14min i 145m podbiegu.
W czwartym tygodniu przygotowań naprawdę się działo! Zarżnęłam się przy Jillian Michaels NO MORE TROUBLE ZONES – kocham z nią ćwiczyć! Potem były dwa małe biegi i długie samotne wybieganie w Shotover po zmierzchu z czołówką, w której bateria chyba dogorywała. Z reguły nie wypuszczam się sama na nocne bieganie ale cóż było robić, plan musiał być wykonany. Modliłam się tylko żeby mnie żadne duchy nie zjadły… Na szczęście nie zjadły.
******
September has began and there is no choice just follow the running program and fight for our victory in December (ex. Manage to cross the finish line)! We have decided that each of us will take care of short runs during weekdays and we will try to do a long, weekend runs together. I know how difficult and boring is to run many kilometres alone. I really believe that everyone will manage to go through our preparation. That run in December will be super difficult, I repeat this over and over again but IT IS GOING TO BE A KILLER! I’m a bit worrying about myself, Marcin and a few other people. I usually stick to plan for first few weeks and then I get boring and change whole plan. Marcin is working like a madman and doesn’t have a time for training, he cycle work 14 km daily at least, always something. Many people in the group never run more than 5k. Well, always needs to be the first time…
This is a first week summary. The trainings are progressing (woow!). I have got an impression that not everybody believe me about what I said above – this run will be super difficult (do I repeat myself??) and they are a little bit lazy and slow. Well, trainings are painful but a whole body will be very painful if we won’t prepare well for this run. No pain no gain. Some of us went for run more than once, some did some walks and some went for an aero exercises. Over weekend myself, Blanca and Carmen went for 8k run in Shotover and it was real success! We did it in 1h13mins with 129 metres uphill. Well done girls!
After very successful first week I was looking in a bright future of our team. Next week was a little bit slower because all of us were busy at work but still some short runs during a week were taken and again weekend run went pretty well. The weather was amazing, not to hot, not to cold, a bit of clouds and a bit of sun together. The route was similar to previous one and we did 9k in 1h8mins and 148 metres uphills.
Third week was pretty busy regards to sport activities. I went once for cycling to Brill. With a quite big group (Ewa, Bonnie, Carmen, Blanca, David and I) we went for running in Bury Knowle Park. This park is perfect for those who are just starting because it’s almost flat (boring!) with one mini uphill’ish. We went for run after sunset and was totally dark! But we have managed to do 4 circles! Well done everybody! Another day I went to the same park and did speed ups, 9 instead of 8! I don’t know why I did it to myself…
And a weekend of course! Carmen, Blanca and I run to the Wheatley meadows, there was many cows! Why they are still there? It’s winter. It was a nice and easy route with only one large, long uphill. 10k in 1h14mins and 145m uphill.
Fourth week was super successful, full of workouts for me! But not for others… (Killer run is coming!). I was nearly killed myself with Jillian Michaels and her NO MORE TROUBLE ZONES. Oh, I love to exercise with her! Unfortunately rest of the group couldn’t run so I did two short runs by myself. I felt a little bit weaker, I think my iron level is dropping again! I did long weekend run in Shotover after the sunset, in darkness with a head torch. The battery wasn’t great so it was quite scaring. Usually I don’t go for a night runs alone but I need to be a prefect example for rest of my group and I felt I didn’t have a choice. I was just praying for no ghosts. Thanks God, there was none!