Nasze przygody zaczynają się już na lotnisku w Londynie, kiedy to prawie spóźniamy się na samolot do Madrytu. Dzięki nam, lub przez nas, lot zostaje opóźniony o około dwadzieścia minut, co nie jest zbyt entuzjastycznie odebrane przez pozostałą część pasażerów. W Madrycie czekamy kilka godzin na czternastogodzinny lot do Santiago de Chile, które wita nas upałem, słońcem i błękitem nieba. W Chile znów czekamy, tym razem na resztę osób, które dolatują z różnych zakątków świata (Irlandia, Chicago i Polska). Od początku nawiązujemy świetny kontakt i dzięki temu nie nudzimy się w swoim towarzystwie do ostatniego dnia wyprawy.
Więcej informacji na stronie projektu Seven Summit – Korona Ziemi, Aconcagua