Jesteśmy w Polsce we Wrocławiu i w końcu jest okazja aby pokazać Marcinowi moją ulubioną, najbliższą Wrocławiowi (tak to się pisze??) górę Ślężę (górę czarownic, z której czerpałam siłę i chęci do życia i wszystkich tam targałam ze sobą). Pojechaliśmy autobusem z dworca we Wrocławiu do Sobótki, a stamtąd poszliśmy aleją św. Anny, koło Sobotelu pod górę na spotkanie Niedźwiedzia bez głowy i Panny z rybą. Szlak był cichy, opustoszały, lekko zamglony, cudowny. Właśnie takie widoki kręcą mnie najbardziej, takie mroczne. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy rzeźbach, przeczytaliśmy ich historię i doszliśmy na szczyt (718m). Tutaj obeszliśmy kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, weszliśmy na wieżę widokową, która okazała się w bardzo złej kondycji (teraz nawet nie ma na nią wstępu. Dla nas był…) i rozsiedliśmy się na chwilę w schronisku na czekoladę z prądem. W drodze powrotnej przeszliśmy przez Wieżycę (415m), na której szczycie stoi 15metrowa wieża, która kiedyś była udostępniona do zwiedzania. Nie wiem jak jest teraz, może latem jest otwarta. Wróciliśmy do Sobótki gdzie zacząć padać gęsty śnieg! Dla nas, spragnionych zimy, było to coś cudownego! Inni nie wyglądali na szczęśliwych…
11,5km 2h42min 550m ascentu